piątek, 23 listopada 2012

inspiracje

Dostaję wiele maili z pytaniem o to, jak w ogóle wpadłam na pomysł robienia koronek. Cóż odpowiedź na nie, nie jest prosta... Tak naprawdę, już jako mała dziewczynka - dwu, może trzy letnia - podkradałam babci serwetki i szyłam z nich ubranka dla lalek. To był chyba pierwszy znaczący moment w moim życiu, w którym pomyślałam sobie: "tak, chcę to robić! i... będę to robić!" 
Drugim, był chyba wyjazd do Ameryki Południowej, gdzie pojechaliśmy z mężem odpocząć od warszawskiego zgiełku. W połowie naszej podróży, z dala od cywilizacji, znajdując się jakieś 8 km. od Pikapau, zatrzymaliśmy się na nocleg przy Timbakau, w dorzeczu Amazonki, w rejonie Cikciupikciu. We własnoręcznie zrobionym szałasie z szyszek i mchu spędziliśmy bardzo miły wieczór... ale ciekawsze jest to, co następnego dnia, zaraz po przebudzeniu, ukazało się naszym oczom:

 


To pająk, który przez noc utkał swoją pajęczynę. Widok był niezwykły. Przypominałam sobie obietnicę daną przy babcinych koronkach i zrozumiałam, że nie ma już odwrotu. Tak, jak pająk utkał swoją pajęczynę w amazońskiej dżungli, tak ja, umieszczam swoje koronki w przestrzeni publicznej europejskich miast.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz