sobota, 24 listopada 2012

glina

Już tak w życiu jest, że są dni gorsze i lepsze. Jak jest dzień lepszy, to masz wrażenie, że wszystko się udaje; koronki, ceramika, szablony, biżuteria dla miasta, street art dla dzieci, dla dorosłych i to w drzewach, co czasem robię. A jak gorszy to wiadomo. Kiszka. No i dziś był tak gorszy dzień. Przez glinę. Znowu. Zaczęło się od tego, że jak co dzień rano przeglądałam internet w poszukiwaniu inspiracji. No i wpadły mi w oko takie gliniane dzbanuszki. Piękne! Od razu zabrałam się do pracy... ale nic mi nie wychodziło.

Dzbanka nie zrobiłam, widać to nie był mój dzień. Z gliną w ogóle jest tak, że nie jest łatwo. Szczególnie na początku. Glina wymaga skupienia, odwagi, precyzji, siły, hartu ducha i dużej wyobraźni. Gdy zaczynałam było bardzo ciężko, na samą myśl, że muszę dotknąć tej obślizgłej, brudnej i śmierdzącej brei wymiotowałam. Dziś już jest lepiej, nawet to lubię. A gdy przychodzą gorsze dni, patrzę na to zdjęcie. Przypomina mi moją wyprawę do Torino, gdzie zrobiłam sobie swoją pierwszą wystawę zagraniczną. Wtedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że naprawdę kocham to co robię:)






Update: A jednak coś się udało. Słonik dla mojego męża, trochę go nawet przypomina;)



1 komentarz: